Los ofiar zbrodni katyńskiej przez dekady PRL-u był tematem zakazanym. Po odkryciu przez Niemców masowych grobów, wiosną 1943 r., Sowieci zanegowali odpowiedzialność za rozstrzelanie oficerów
Niemcy zaprosili międzynarodowych specjalistów medycyny sądowej do udziału w ekshumacji oraz polską delegację, w skład której wszedł dziennikarz wileński Józef Mackiewicz. Wracając w drugiej połowie maja 1943 r., przywiózł ze sobą dokumenty, zdjęcia i inne pamiątki, wskazujące na niewinność Niemców. Po opracowaniu przez profesora Sergiusza Schyllinga-Siengalewicza, eksperta z zakresu medycyny sądowej, materiały te miały być przekazane do Komendy Głównej AK. Tymczasowo część z nich przechowywał Zygmunt Andruszkiewicz, kierownik komórki informacyjnej wileńskiej komendy AK oraz prokurator Wojskowego Sądu Specjalnego.
Jak wspominał Mackiewicz, Andruszkiewicz wbrew zaleceniom trzymał dokumentację w szufladach biurka w swoim miejscu pracy. Gdy został aresztowany przez gestapo kilka tygodni po otrzymaniu dokumentów, jego dom starannie przeszukano. Trzeba było działać szybko, dlatego ryzykowną akcję ratowania dokumentów na rozkaz majora Juliana Kulikowskiego, szefa wydziału I wileńskiego AK, podjął Sergiusz Piasecki, szef wileńskiej Egzekutywy Kedywu AK. Oprócz materiałów katyńskich zabrał dokumenty dotyczące konspiracyjnej prokuratury, podręczną kartotekę Andruszkiewicza i zapiski wywiadowcze. Niestety aresztowanego nie udało się uratować mimo usilnych działań Mackiewicza i innych członków AK, lecz ocalone dokumenty zostały wykorzystane do wydania w 1948 r. raportu Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów.