Poetyckich świadectw stanu wojennego mamy bardzo wiele. Jak często bywa, po relacjach i wiadomościach dziennikarskich pierwszym zapisem przeżyć okazuje się wiersz, dopiero po nim rodzą się reportaże, eseje, wspomnienia, opowiadania. Może na ohydę przemocy poszukujemy remedium w pięknie słowa?
Wśród utworów powstałych w okresie stanu wojennego i bezpośrednio potem, w ponurych latach schyłku Polski Ludowej, szczególną sławę zdobył cykl wierszy Stanisława Barańczaka pt. Przywracanie porządku. Był on natychmiastową poetycką odpowiedzią na zamach z 12 na 13 grudnia 1981 r., jak świadczy autorska datacja: „XII 81 – VII 82”. Opublikowany w 1983 r. w „Zeszytach Literackich”, w ciągu kilku miesięcy rozpowszechnił się wśród członków i sympatyków podziemnej Solidarności dzięki licznym przedrukom w krajowych wydawnictwach niezależnych.
Poemat ten został napisany w Cambridge w stanie Massachusetts, gdzie Barańczak wówczas mieszkał, pracując na Uniwersytecie Harvarda. Dystansowi geograficznemu wobec opisywanych realiów towarzyszy w nim do pewnego stopnia dystans czasowy, bo przecież cenzura korespondencji oraz inne restrykcje znacznie utrudniały dostęp do bieżących informacji o tym, co działo się w kraju za oceanem. Wplecione w liryczny monolog poetyckie migawki z działalności opozycyjnej, realistyczne fragmenty przesłuchań i milicyjnych nagrań, strzępy wypowiedzi dysydentów, kryptocytaty z nowomowy – czerpie poeta z zasobu własnych doświadczeń z drugiej połowy lat siedemdziesiątych.
Jest więc „Przywracanie porządku”, począwszy od sarkastycznego tytułu, świadectwem współodczuwania, wyobraźni, wrażliwości, a także spontanicznej refleksji. Prosowieckich władców PRL-u oskarża poemat jednoznacznie i bezlitośnie, bo czyni to głównie bronią ironii. Z siedemnastu części cztery mają charakter quasi-epistolarny, co oznacza niespełnione pragnienie kontaktu z prześladowanymi przyjaciółmi, zarazem żywą pamięć i pełną troski więź pomimo fizycznego oddalenia. W ostatniej części cyklu poeta symbolicznie odrzuca w stronę funkcjonariuszy aparatu represji wystrzelony przez nich pojemnik z gazem używanym do tłumienia antyreżimowych protestów. Jest to jedna z licznych scen tego poematu, w których nad przemocą góruje ludzka godność. Pomimo fizycznej i politycznej porażki większość polskiego społeczeństwa, skupiona wokół Solidarności, nie pozbyła się swej tożsamości, zachowała i nawet umocniła tę wewnętrzną duchową godność, której nie zniszczyło osławione grudniowe „przywracanie” obcego, niechcianego „porządku”.
Posłuchajmy poety, przytaczając kilka fragmentów jego wypowiedzi, która dotarła do nas pomimo „zasieków kolczastych i mórz”:
Przywracanie porządku
1
Według niepotwierdzonych doniesień. Które traktować należy
ostrożnie. Według niepotwierdzonych doniesień,
które dotarły z opóźnieniem spowodowanym
przez niesprzyjające śniegi i zasieki. Według
niepotwierdzonych doniesień posunięto się za daleko
w łapczywym chwytaniu powietrza w płuca, zatracono
poczucie rzeczywistości w odmowie przyjmowania kopniaków,
zakłócono dialog kastetu z szczęką, z winy tej ostatniej.
Według niepotwierdzonych doniesień, trudno się dziwić.
Trudno się mianowicie dziwić zdecydowanej reakcji.
Reakcji spowodowanej wolą przywrócenia porządku,
Tak aby każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce.
[…]
6
Według niepotwierdzonych doniesień, gdzieś kona
jakaś nadzieja z przestrzelonym płucem, jakiś
sens zatłuczony pałkami, ale niechaj nikt
tego nie ogląda, niech ich lepiej nie dojrzy
oko satelitarnej opatrzności, niech te niebiańskie
kamera, które są w stanie wykryć ognik papierosa,
nie widzą żadnych pochodni, niech poduszka chmury
kładzie się szczelnie na usta i usprawiedliwia
to, że nie możemy uznać za naocznie stwierdzoną
tej rażącej, tej wymagającej, tej którejś z rzędu śmierci.
7
A przecież tyle było tajnych akt,
które po latach ktoś odkrywał w zapomnianej
kasie pancernej, tylu było ludzi, którzy
po latach odważali się wreszcie opowiedzieć,
jak wyrywano im paznokcie, tyle było
ujawnionych po latach list z krzyżykiem przy nazwiskach
i grobów, gdzie po nocy chowano ich w workach z plastiku
i już zdawało się, że to niemożliwe,
aby ktoś jeszcze raz liczył na zatarcie śladów,
na to, że kamień w wodę rzucony przepadnie,
bo nie ma dna, na którym mógłby się zatrzymać.
[…]
10
Według niepotwierdzonych doniesień, ta postać
za tarczą z pleksiglasu może mieć w zasadzie
dobre zamiary, ten głos szczekający komendę
„Ognia!” może mieć zupełnie co innego
na myśli, ten czołg wywalający bramę
może otwierać jakieś nowe perspektywy,
ta pałka, która opadła na leżącego człowieka,
może być barierą, chroniącą przed czymś znacznie gorszym,
nie spieszmy się z wnioskami, bądźmy
obiektywni, każdemu należy dać szansę
11
Niniejszym deklaruję swoją lojalność i chęć
powrotu do domu, zobowiązuję się przestrzegać
porządku prawnego i wszystkich znajomych
przed tym, co mnie spotkało i o czym nikogo
nie wolno mi informować, szczerość powyższego
świadczę własnoręcznym podpisem, którego rzekome
wymuszenie jest fikcją, co zobowiązuję się oświadczyć
w najbliższym spontanicznym wywiadzie telewizyjnym.
[…]
14
Proszę się rozejść, bo użyjemy broni,
uprzedzam, że naboje nie są
ślepe, znajdą drogę do serca, trafią
do przekonań, proszę
się rozmyślić, bo użyjemy siły,
ostrzegam, że pałki są
do każdej głowy, czy ją ktoś podnosi
czy nadstawia, proszę się
rozstać z nadzieją, bo użyjemy gazu,
zaznaczam, że gaz jest
łzawiący, ktoś tu gorzko zapłacze, oczyścić mi zaraz
z nadziei tan plac, ten mózg, ten kraj, ma być
czysty jak łza.
[…]
16
R., dostałem list (rozcięty, ze stemplem „Ocenzurowano”),
od razu rozpoznałem te niby-japońskie litery.
Więc jesteś na wolności, zresztą zawsze byłeś.
I zawsze byłbyś. Nawet gdyby w celi nie było papieru,
mógłbyś zawsze układać w pamięci te wiersze,
dwie, trzy, sześć linijek, każde słowo niezbędne.
Ta nadwrażliwa bezbłędność. Słabość to twoja najmocniejsza strona,
„że użyję paradoksu”, jakbyś ty sam oczywiście wtrącił.
Coś w tym jest, że najmocniejsze są te kruche miniatury
z kości słoniowej, te oszczędne hieroglify
na najcieńszym papierze. Czarny tusz tych liter
zawsze będzie przebijać spod stempla „Ocenzurowano”.
A to, co się wydaje kłębkiem obolałych nerwów,
rozprostowuje się w linię, elegancką, dokładną, zwycięską.
17
A przecież tyle po drodze zasieków kolczastych i mórz,
a jednak ten pojemnik z gazem, wystrzelony
nie w moją stronę, mimo wszystko
doleciał aż tu:
to niemożliwe, aby cokolwiek pomogło,
to bezcelowe, ich maski są szczelne,
a mnie i tak jeszcze długo będą piekły oczy,
ale podnoszę go i odrzucam w ich stronę.
Stanisław Barańczak, Przywracanie porządku, Warszawa : Wydawnictwo CDN, 1983
Piotr Klimczak, Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej IPN we Wrocławiu