Pojawienie się oddziału Schöngartha zapowiadało terror wobec polskiej inteligencji, uznanej za szczególnie niebezpiecznego wroga III Rzeszy. Akcje zlecone temu oddziałowi stanowiły realizację zbrodniczego zamysłu Adolfa Hitlera wyrażonego w słowach: „Tylko naród, którego warstwy kierownicze zostaną zniszczone, da się zepchnąć do roli niewolników”.
Pierwszym zatrzymanym 2 lipca był Kazimierz Bartel, profesor Politechniki Lwowskiej, były premier rządu RP. Kontynuując zaplanowaną wcześniej akcję aresztowań, w nocy z 3 na 4 lipca 1941 r. do mieszkań profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej, Akademii Medycyny Weterynaryjnej i Akademii Handlu Zagranicznego wtargnęli Niemcy. Według zeznań świadków, potwierdzonych późniejszymi ustaleniami, byli oni członkami Einsatzkommando i jednostki Geheime Feldpolizei (Tajna Policja Polowa), dowodzonej przez Hauptsturmführera SS Hansa Krügera. Towarzyszyli im pełniący funkcję tłumaczy ukraińscy folksdojcze. Aresztowania przeprowadzano według list proskrypcyjnych. Zostały one przygotowane, prawdopodobnie w Krakowie, przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej we współpracy ze związanymi z UON byłymi ukraińskimi studentami uczelni lwowskich. Potwierdzeniem faktu wcześniejszego ich sporządzenia była obecność na nich nazwisk osób zmarłych. Profesorowie i zatrzymane wraz z nimi osoby przewieziono do bursy Abrahamowiczów, gdzie późną nocą przystąpiono do brutalnych przesłuchań. W czasie ich trwania, podczas ataku epilepsji został zastrzelony Stanisław Ruff, syn ordynatora szpitala uniwersyteckiego. Po zakończeniu przesłuchań, zatrzymani – niosąc ciało zabitego – pod eskortą przeszli na Wzgórza Wuleckie, gdzie zostali zamordowani. Dopełnieniem tego zbrodniczego aktu były rozstrzelanie 11 lipca dwóch kolejnych osób z polskiego środowiska akademickiego oraz 23 lipca prof. Bartla. Niemcy, dokonując lwowskiej zbrodni, zamierzali uniknąć sytuacji zaistniałej po aresztowaniu profesorów krakowskich w listopadzie 1939 r., gdy pod wpływem głośnych protestów w Rzeszy i w innych krajach, podjęto decyzję o ich zwolnieniu z obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen oraz z Dachau
W 1943 r., gdy klęska Niemiec stała się jedynie kwestią czasu, przywódcy III Rzeszy zdecydowali o zatarciu śladów popełnionego mordu. Zadanie to wykonywane było przez tzw. Sonnderkommando (oddział specjalny) 1005, złożone z przeważnie żydowskich więźniów – wykonujących rozkazy niemieckich funkcjonariuszy Sicherheitsdienst des Reichsführers-SS (Służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS), Sicherheitspolizei (Policja Bezpieczeństwa) lub Ordnungspolizei (Policja Porządkowa). Późnym wieczorem 8 października 1943 r. więźniowie takiego komanda odkopali mogiłę na Wzgórzach Wuleckich. Wydobyte ciała profesorów lwowskich i osób zamordowanych wraz z nimi w lipcu 1941 r., przewieziono do podlwowskiego Lasu Krzywczyckiego, gdzie – dołączone do innych kilkuset zwłok – zostały spalone. Fragmenty kości zmielono w przywiezionym żwirowym młynie i wraz z popiołami rozsypano po lesie. W ten sposób zamierzano ukryć fakt popełnienia zbrodni.
Przetrwanie prawdy o bestialskim mordzie lwowskim jest zasługą osób dążących z determinacją do jej poznania i dogłębnego wyjaśnienia. Wspomnieć należy zwłaszcza zabiegi Zygmunta Alberta – ucznia zamordowanego prof. Witolda Nowickiego, Karoliny Lanckorońskiej – docenta i wykładowcy Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie oraz Władysława Żeleńskiego - bratanka zamordowanego Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
W 1954 r. we Wrocławiu, uznanym za spadkobiercę akademickich tradycji Lwowa, powstał Międzyuczelniany Komitet Uczczenia Pamięci Lwowskich Pracowników Nauki. Celem komitetu była zgromadzenie funduszy na budowę pomnika upamiętniającego polskich profesorów lwowskich uczelni – zamordowanych w lipcu 1941 roku. 3 października 1964 r. odsłonięto przy Placu Grunwaldzkim we Wrocławiu monument autorstwa Borysa Michałowskiego z napisem „Nasz los przestrogą”. Jednak decyzją władz PRL pomnikowi nadano z politycznej motywacji szerszą od zamierzonej symbolikę. Monument upamiętnić miał ogół uczonych polskich zamordowanych przez „hitlerowców” w czasie II wojny światowej.
W okresie karnawału Solidarności w 1981 r. – nawiązując do 40. rocznicy tragicznych wydarzeń ze Lwowa odsłonięto w holu Oddziału Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu oraz w korytarzu gmachu głównego Uniwersytetu Wrocławskiego tablice ze wskazaniem nazwisk zamordowanych profesorów lwowskich. 14 listopada tego samego roku, przy pomniku wzniesionym w 1964 r. odsłonięto kolejną tablicę z nazwiskami ofiar kaźni lwowskiej.
W 1956 r. na Wzgórzach Wuleckich władze Lwowa rozpoczęły budowę pomnika upamiętniającego wydarzenia z 1941 r. Prace jednak już wkrótce przerwano. Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych XX w., staraniem rodzin pomordowanych, postawiono na miejscu egzekucji skromny pomnik zwieńczony krzyżem, z tablicami informującymi o zbrodni oraz z listą ofiar tragedii w językach polskim i ukraińskim. Kontynuację zabiegów zmierzających do pielęgnowania pamięci o kaźni polskich profesorów we Lwowie stanowiła inicjatywa podjęta przez władze Wrocławia i Lwowa w 2008 r. Jej owocem jest pomnik autorstwa prof. Aleksandra Śliwy – uroczyście odsłonięty 3 lipca 2011 r., w 70. rocznicę tragicznych wydarzeń. Ich nieustanne przywoływanie jest naszą powinnością, według bowiem słów filozofa Paula Ricoeura uczestniczącego w 1994 r. w Castel Gandolfo w sympozjum poświęconym tożsamości europejskich społeczeństw: „Pamięć jest tą siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie osobowej, jak i zbiorowej. Przez pamięć bowiem w psychice osoby tworzy się poniekąd i krystalizuje poczucie tożsamości”.
tekst i fot. dr Stanisław A. Bogaczewicz